23 listopada 1918 roku w Woli Starej (obecnie Wola Zambrowska), równo 100 lat temu, urodziła się Helena Bączyk - po mężu Gawrychowska - mama, babcia i prababcia. W listopadowy piątek obchodziła swój piękny jubileusz. Pani Helena jest w tej chwili drugą według kolejności najstarszą mieszkanką Gminy Zambrów. Starszy od niej jest pan Ludwik Wiśniewski z Wiśniewa, który ma 101 lat.
W dniu setnych urodzin pani Heleny przedstawiciele władz Gminy Zambrów – Przewodnicząca Rady Gminy Jolanta Wielgat i Wójt Gminy Zambrów Jarosław Kos złożyli życzenia dalszych, długich lat życia, spędzonych w zdrowiu i szczęściu rodzinnym. Z życzeniami pospieszyli również Sekretarz Gminy Bogdan Pac oraz inspektor Mirosława Bączyk. Były kwiaty, upominki i listy gratulacyjne. Kwiaty oraz decyzję o znaczącej podwyżce świadczenia emerytalnego przekazali pani Helenie przedstawiciele Placówki Terenowej KRUS w Zambrowie. Listy gratulacyjne Jubilatce z okazji setnych urodzin przesłali także Premier Mateusz Morawiecki oraz Wojewoda Podlaski Bohdan Józef Paszkowski.
Poniżej przedstawiamy notkę biograficzną pani Heleny Gawrychowskiej. Szanownej Jubilatce życzymy 200 lat!
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------
23 listopada 1918 roku w Woli Starej (obecnie Wola Zambrowska), z którą związana jest prawie przez całe życie, urodziła się Helena Bączyk, po mężu Gawrychowska.
Pani Helena Gawrychowska do szkoły powszechnej chodziła do Laskowca (1 i 2 klasa) i Zambrowa (3-7 klasa). Po ukończeniu szkoły powszechnej chciała uczyć się dalej w gimnazjum. Niestety rodziców nie było stać na opłacenie czesnego. Pomagała im przy pracach w gospodarstwie, w wolnym czasie czynnie udzielając się w Stowarzyszeniu Katolickiej Młodzieży Żeńskiej. Przed wojną pracowała jako ekspedientka w sklepie Spółdzielni Spożywców przy placu Kościuszki w Zambrowie. W 1939 r. na Boże Narodzenie miała wyjść za mąż. Wyjechać do Warszawy. Jej przyszły mąż pracował wtedy w fabryce broni w Warszawie. Niestety wybuch wojny ułożył inny scenariusz...
Wczesnym rankiem 20 czerwca 1941 roku, spakowana w ciągu kilku godzin, cała rodzina Bączyków, oprócz ojca, została wywieziona na daleką Syberię. Po sześciu tygodniach podróży w nieludzkich warunkach wszyscy dotarli do Łoginowa. Spędzili tam długie pięć lat. Pracowali w kołchozie, w szwalni, w lesie. To był najtrudniejszy okres w życiu pani Heleny. Prawdziwa szkoła życia. Głód, chłód..., to długa historia - jak sama mówi - nie sposób tego wyrazić w kilku słowach. W 1946 roku nadeszła oczekiwana zgoda na powrót do kraju. W czerwcu cała rodzina wróciła szczęśliwie do domu. Do Polski! Tego samego roku w sierpniu wyszła za mąż za Stanisława Gawrychowskiego. Zamieszkali w Woli Zambrowskiej. Objęli gospodarstwo po dziadku Aleksandrze. Całe życie pracowali na roli. Pani Helena zajmowała się prowadzeniem domu, pracą w gospodarstwie i wychowaniem dzieci. Z małżeńskiego związku narodziło się pięcioro dzieci. Cztery córki i syn.
Od najmłodszych lat pani Helena śpiewała w chórze, jeszcze w szkole powszechnej. A od roku 1934 śpiewała w chórze parafialnym przy Kościele pw. Trójcy Świętej (do późnych lat 80-tych, z przerwą na czas wojny). W chórze śpiewał również jej mąż Stanisław. Oboje w chórze śpiewali ponad 50 lat, za co otrzymali podziękowania i gratulacje od ówczesnego proboszcza.
Pani Gawrychowska bardzo lubiła historię, która była jej pasją. Szczególnie bliskie jej sercu były i są sprawy Polski. Zawsze przy każdej okazji podkreśla to, że urodziła się w wolnej Polsce. Znana jest z gościnności, poczucia humoru, silnego i stanowczego charakteru. Dzięki temu przetrwała trudny czas na Syberii. Bardzo lubi rozmawiać i opowiadać. Szczególnie o historiach, które przeżyła. Na każdą okazję ma jakiś wierszyk lub powiedzonko (mniej lub bardziej cenzuralne), np.: „W świecie są trzy biedy a najgorsza nędza. Kochać sztubaka, wojskowego lub księdza. Ksiądz się nie ożeni, wojskowy uleci, sztubak zda maturę i za inną poleci.", czy też: „Na kapuście drobne liście, nie daj buzi organiście. Organista zapisuje ile razy pocałuje." Bardzo lubiła rozwiązywać krzyżówki. Obecnie słaby wzrok nie pozwala na ten rodzaj rozrywki. Pasjami ogląda program „Jeden z dziesięciu" nie omyli ani jednego odcinka.
Kiedy pani Helena ukończyła 90 lat jej dzieci zaczęły uroczyście, rodzinnie celebrować każde jej urodziny. Zawsze przygotowywały jakieś niespodzianki, spotykały się i wspólnie wspominały dawne czasy. Cała rodzina śpiewała piosenki przy akompaniamencie syna pani Heleny, który pięknie gra na akordeonie jak pan Stanisław, mąż pani Heleny. Jubilatka może poszczycić się pięciorgiem dzieci, dwunastoma wnukami (trzy wnuczki, dziewięciu wnuków) oraz trzynastoma prawnukami (cztery prawnuczki, dziewięciu prawnuków). Obecnie ma się całkiem nieźle jak na 100 lat!